Doktorek Wibratorek, czyli powrót Muchomorka
Autor: Catharina Maura
Wydawnictwo: Papierowe Serca
Data polskiego wydania: 20.03.2024
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Liczba stron: 392
ISBN: 9788383218328
Język: polski
Tłumaczenie: Regina Mościcka
Ocena: 1/10
Dawno mnie tu nie było. Nie oznacza to jednak wcale tego, że nie czytałam… tak dobrze to nie ma. W tym roku wpadło w me śliskie łapki parę tworów, które są tak złe, że nawet do podtarcia dupy się nie nadają. Jedyne co dobre z nich wyszło to rysunki by Muchomorek (może kiedyś je tu wrzucę, who knows).
********************************************
O „Doktorze Grancie” dowiedziałam się z Instagrama i pomyślałam „hmmmm, będzie dobre na odmóżdżenie się”… myliłam się.
Bohaterami tego tworu są Amara Astor — doktorantka na Astor Collage i Noah Grant — lekarz pracujący w przychodni uniwersyteckiej. Pomyślicie, że spotkali się na kampusie, że Noah uratował ją przed nadjeżdżającym samochodem niczym Pan Brokatowa Dupcia (czyt. Edward ze Zmierzchu), ale nieeee…
Amara ma ambicje zostania Elonem Muskiem dildo biznesu i projektuje zabawki erotyczne w swoim tajnym laboratorium (laboratorium na uczelni) i testuje je na sobie.
Jak łatwo się domyślić, dziewczę to inteligencją niestety nie świeci i tak zabawkę skonstruowała, że ta jej utknęła w środku. Pomyślicie, że jakaś nieudana ta Amara… Jej przyjaciółka Leia jest jeszcze gorsza, bo z jakiegoś niewiadomego powodu wpada na pomysł, żeby wibrator wyciągnął prawnik (może korkociągiem, nie wiem).
Anyway, Noah i Amara poznają się w jego gabinecie, kiedy ten zmuszony jest wyciągnąć jej zabawkę… i na tym kończy się cokolwiek co możnaby nazwać ciekawym.
Plot twisty w tej książce są albo przewidywalne, albo przewyższam umiejętnościami wróżbitę Macieja, bo przewidziałam jakieś 50 stron wcześniej, o co będzie drama.
Cała fabuła w sumie kręci się wokół pożądania (tudzież miłości — jak to autorka nazywa). Bohaterowie niby się kochają, ale w sumie to się nawet nie znają.
Oczywiście pseudo villanem jest dziadek Amary, który potem okazuje się super dobrodusznym facetem.
Tu za bardzo nie ma o czym pisać tak naprawdę, bo tu się serio praktycznie nic nie dzieje. Dziadek Amary jest wielką szychą w świecie medycznym, ma jakieś przychodnie i inne chuje muje. Amara próbuje znaleźć inwestora, ale jej nie idzie, bo dziadek wszystko blokuje (No jak ja bym miała firmę medyczną, to nie inwestowałabym w laskę, która robi dildosy na drukarce 3D, ale może jestem dziwna po prostu).
Noah pomaga Amarze testować wibratorki i załatwia jej inwestora, który jest jego najlepszym kumplem (i narzeczonym jego siostry, która jest znaną hakerką/programistką).
Cała relacja bohaterów opiera się na seksie i pożądaniu. Akcja dzieje się w USA, a bohaterowie uprawiają seks w miejscu publicznym…W USA! Może coś się pozmieniało, ale z tego, co wiem, to kary za takie wykroczenia są tam dość poważne (m.in wpis na listę przestępców seksualnych — mega reklama dla LEKARZA RODZINNEGO).
(Zaufaj mi, jestem lekarzem)
Oczywiście pojawia się postać byłego, z którym Amara ma wziąć ślub i blablabla.To, co miało być lekkim czytadełkiem, okazało się torturą, typowym przewidywalnym romansem, który wykręcił mi kiszki z zażenowania. W „Little Stranger” słowo kutas padło 76 razy… i wolałam czytać w koło słowo kutas niż FIUT tak jak w tym przypadku.
To jest po prostu złe, nudne i bez polotu… Trzy razy NIE.
Oczekujcie recki Kag…może ona znajdzie coś odkrywczego w tych wypocinach.
Komentarze
Prześlij komentarz